sobota, 26 stycznia 2013

Mroczne Materie: Bursztynowa luneta - Philip Pullman

Tytuł: Mroczne Materie: Bursztynowa Luneta
Autor: Philip Pullman
Wydawnictwo: Albatros wydawnictwo
Ilość stron: 528

I oto ostatnia z recenzji dotyczących serii "Mroczne Materie".
Po przeczytaniu "Magicznego noża" nie mogłam się powstrzymać przed natychmiastowym sięgnięciem po trzeci tom cyklu. "Bursztynową lunetę" pochłonęłam w kilka godzin. Praktycznie zajęło mi to prawie cały dzień. Kiedy tylko w piątek wróciłam do domu około godziny 14, od razu zabrałam się za lekturę, która trwała do dość późnych godzin wieczornych :) Jednak nie żałowałam czasu spędzonego przy tej powieści, wręcz przeciwnie!

W trzecim tomie Will ma przy sobie dwóch pomocników - anioły, które nakłania do wspólnej podróży w celu uratowania Lyry z rąk jej matki. Oczywistym jest, że udaje mu się to, bo jakże by mogła trwać ta historia bez udziału głównej bohaterki? :) Dwójka przyjaciół, wraz ze szpiegami Lorda Asriela na karku, udaje się do krainy umarłych, by pomóc staremu znajomemu Lyry, Rogerowi. W podziemiu czyhać będzie na nich wiele niebezpieczeństw, ale nie tylko to miejsce przyniesie wiele przygód dwójce dzieci. Również po wydostaniu się do "normalnego" świata, nadal mają wiele do zrobienia, a ojciec Lyry zapragnie odzyskać swoją córkę. W trzecim tomie pojawia się również doktor Malone, kobieta ze świata podobnego naszemu, którą poznaliśmy w drugiej części cyklu. Wkrótce nadciąga ostateczna walka z Autorytetem - aniołem, który ogłosił siebie Bogiem. Jednak nie to będzie najtrudniejsze dla dwójki przyjaciół, którzy wkrótce odkryją, że być może łączy ich coś więcej...

Nie wiem czy muszę jeszcze pisać moją opinię bezpośrednio, bo to, że przeczytałam książkę w jeden dzień, bez zbędnego ociągania się, świadczy chyba samo za siebie :) Ale dla jasności, to tak, bardzo mi się podobał ten tom. I nawet trudno mi teraz określić, która część była według mnie najlepsza. Już w recenzji drugiego tomu pisałam, że pierwsza część była dobra, ale jednak nie mogła się równać z drugą. To samo tyczy się "Bursztynowej lunety". "Zorza północna" w mojej ocenie wypada chyba najgorzej, aczkolwiek wcale nie oznacza to, że mi się nie podobała! Po prostu druga i trzecia część były ciekawsze, bardziej interesujące i bardziej dynamiczne. Wracając jednak do właściwego dzisiaj tomu serii, to stwierdzam, że wszystko mi się chyba podobało, naprawdę! Ciekawe opisy świata, w którym żyje rasa inteligentnych stworzeń Mulefa oraz dość interesująca wizja zaświatów również bardzo przypadła mi do gustu :) Muszę też wspomnieć o tym, co najbardziej mi się podobało. Mianowicie, była to scena między Willem a Lyrą. Nie chcę zdradzać dość kluczowych wątków powieści dla osób, które jeszcze nie miały okazji sięgnąć po tę powieść, ale gdy już to zrobią nie chciałyby być pozbawione efektu zaskoczenia :) Dlatego powiem jedynie, że bardzo mnie wzruszyła "ta scena" na końcu powieści :)

Ocena: 5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz