wtorek, 16 kwietnia 2013

Czarnoksiężnik z Archipelagu - Ursula K. Le Guin

Zbyt mi się spieszyło, a teraz nie mam już czasu. Przehandlowałem całe światło słoneczne, wszystkie miasta i odległe lądy za garść mocy, za cień, za ciemność.

Ursula K. Le Guin to amerykańska pisarka, znana z literatury fantasy, za którą była wielokrotnie nagradzana ( w tym takie wyróżnienia jak nagroda Locusa, Hugo czy też Nebula). Jej powieści są wpisywane do klasyki gatunku, cenione przez krytyków na całym świecie. Szczególnie cykl Ziemiomorze, w skład którego wchodzi Czarnoksiężnik z Archipelagu, jest uznawany za wyjątkowy przykład literatury fantasy, nie będącej jedynie opowieścią o zaczarowanych światach, ale niosący ponadczasowy, uniwersalny przekaz.

Tytuł: Czarnoksiężnik z Archipelagu
Autor: Ursula K. Le Guin
Wydawnictwo: Prószyński Media
Ilość stron: 236

Czarnoksiężnik z Archipelagu jest pierwszą częścią serii Ziemiomorze, składającej się z pięciu powieści oraz siedmiu opowiadań, aczkolwiek nie jest to pierwsza powieść jeśli chodzi o chronologiczną kolejność wydarzeń cyklu. 
Głównym bohaterem opowieści jest Duny, syn kowala, mieszkający w małej wiosce na wyspie Gont. Chłopcem zaczyna się interesować jego ciotka, kobieta znana z tego, że potrafi rzucać elementarne zaklęcia, pomagające w codziennym życiu. Naucza go wszystkich czarów jakie tylko zna, co pewnego dnia ratuje wioskę przed napadem barbarzyńców - Duny korzystając ze swojej magicznej mocy, odpiera atak, jednocześnie zapadając w śpiączkę, powodowaną wyczerpaniem towarzyszącym użyciu zaklęcia. W wiosce pojawia się czarnoksiężnik znany na całym Archipelagu, Ogion, który pomaga chłopcu się wybudzić i zabiera go ze sobą, by nauczać go potężniejszej magii. Nadaje mu również imię Ged, jednak powszechnie, chłopak jest znany jako Krogulec. Wędrując ze swoim mistrzem, chłopiec zaczyna się nudzić, uznając, że niczego praktycznego się nie uczy, dlatego prosi go o wysłanie do szkoły magów na wyspie Roke. Ogion wyraża na to zgodę, a Ged z radością wyrusza w podróż po "lepszą przyszłość". Na miejscu okazuje się, że ma prawdziwy talent i wkrótce konkuruje nawet ze starszymi adeptami szkoły magii. Pewnego dnia, w porywie próżności przywołuje Cień, by pokazać swoją przewagę nad kolegami. Niestety, ów Cień nie chce odejść ze świata żywych i od tego momentu prześladuje Krogulca, który nie wie jak sobie z nim poradzić. Kilka lat później, Ged zostaje pełnoprawnym czarnoksiężnikiem i musi opuścić bezpieczną wyspę. Udaje się do małej wioski, w której ma pomagać tamtejszej ludności, jednak jego prześladowca nadal za nim podąża. W końcu, Krogulec sam wyrusza na spotkanie z Cieniem i swoim przekleństwem.

Sięgając po tę książkę, przeczytałam opinię znanego autora, choć obecnie nie mogę sobie przypomnieć kto to konkretnie był, ale zapadła mi ona w pamięć. Mówiła o tym, że jest to jedna z powieści fantasy, która przywraca mu nadzieję na to, że współczesna literatura tego gatunku może jeszcze wnieść coś wartościowego do kultury. Oczywiście, jak najbardziej zgadzam się z tym człowiekiem, którego opinie zamieszczono na okładce książki, bo przecież współczesna literatura fantasy czasami jest na naprawdę żenującym poziomie i wydawać by się mogło, że książki są pisane tylko po to by zarobić. Produkt, który najczęściej jest "lansowany" na bestseller, jest tak naprawdę nic nie wnoszącym czytadełkiem dla masowych odbiorców. W przypadku Czarnoksiężnika z Archipelagu, jest wręcz przeciwnie. Już od pierwszej strony, wiedziałam, że czas spędzony na tej historii nie będzie stracony i oczywiście nie zawiodłam się. Jako czytelnicy możemy obserwować życiową ścieżkę głównego bohatera, który popełnia na niej wiele błędów, w tym jeden kardynalny, zaważający na jego przyszłości. Krogulcowi za bardzo się spieszyło, próżność zdominowała jego umysł, wybiegł w przyszłość i zrobił jedną jedyną rzecz, która go zatrzymała, a nawet cofnęła na drodze życia. Przywołanie Cienia spowodowało, że Ged musiał się zatrzymać, oglądać za siebie na każdym kroku, być ostrożnym, a nie brnąć przed siebie zdobywając upragnioną potęgę.
Sytuacja ta jest o tyle uniwersalna, że możemy ją odnaleźć w życiu współczesnych ludzi. Ile razy widzimy jak młodzi ludzie spieszą się by dorosnąć, tracąc tym samym ważną część życia, której już nigdy nie odzyskają? Jak często jesteśmy świadkami sytuacji, w których ludzie z naszego otoczenia zatracają najważniejsze wartości na rzecz potęgi i pieniędzy? Niestety, coraz częściej ostatnimi czasy zdarza się taka sytuacja jak ta opisana w Czarnoksiężniku z Archipelagu, ludzie brną naprzód, nie zważając na otoczenie i na to co tracą, aż w końcu zatrzymują się i widzą, że jest już za późno.
Podsumowując, z chęcią sięgnę po kolejne tomy cyklu Ziemiomorze, gdyż z pewnością warto, a już napewno tytuł "jednej z najlepszych powieści fantasy współczesnego świata" jest zasłużony. Mimo, że akcja jest odrobinę powolna, to historia jest ciekawa, oryginalna, a wewnętrzna podróż głównego bohatera zmusza nas do oddania się refleksjom.

Ocena: 5/5



sobota, 23 marca 2013

Smak świeżych malin - Izabela Sowa

Malina to po prostu malina, a nie polska odmiana owocu kiwi. I taka właśnie jest główna bohaterka, ze swoimi lękami, marzeniami i wizją świata ukształtowaną właśnie tu: w krainie bigosu, żurku i salmonelli.

W ten sposób o głównej bohaterce swej powieści mówi pani Sowa. I mogę przyznać jej stuprocentową rację, bo Malina faktycznie nikogo nie udaje, nie jest kopią zagranicznych bohaterek popularnych powieści, jest po prostu polską dziewczyną. 


Tytuł: Smak świeżych malin
Autor: Izabela Sowa
Wydawnictwo: Akapit-Press
Ilość stron: 324


Malina to główna bohaterka powieści "Smak świeżych malin". Dziewczyna ma dwadzieścia parę lat, właśnie została porzucona przez narzeczonego Rafała, ma ojca ze zbyt wybujałą wyobraźnią i płynącym do Polski statkiem złota oraz matkę, która jest stale samotna (pomimo przewijających się w jej życiu mężczyzn). Poza tym, bohaterka studiuje zarządzanie, które niezbyt ją satysfakcjonuje, podobnie jak większość rzeczy w jej życiu. Wszystko wydaje jej się bezcelowe, ale na szczęście ma grupę przyjaciół gotowych zawsze jej pomóc, pomimo tego, że sama Malina czasem nie potrafi tego dostrzec.

Szczerze przyznam, że nie spodziewałam się aż tak pozytywnych odczuć po przeczytaniu tej książki. Wcześniej już pisałam o innej powieści pani Sowy, a mianowicie o tytule "Blagierka" i niestety nie była to lektura, która mnie zachwyciła. Tym razem było inaczej. Styl pisania tej autorki mnie oczarował, postaci wykreowane przez nią były niesamowite, świeże, dowcipne. I pomimo tego, że fabuła nie była wybitnie rozwinięta, bo przyznajmy sobie szczerze, nie była to jedna z książek trzymających w napięciu, to i tak z chęcią czytałam o losach Maliny, która tak mnie sobą oczarowała, że z chęcią sięgnęłabym po kontynuację powieści, o ile by taka istniała. Jej postrzeganie świata i dowcip były czymś czego ostatnio potrzebowałam - sporą dawką pozytywnej energii :)
Myślę, że z czystym sercem mogę polecić tę powieść innym czytelnikom szukającym rozrywki na zimowe wieczory.

Ocena: 5/5

niedziela, 24 lutego 2013

Śmiałe marzenia - Rosie Rushton

"Śmiałe marzenia" to powieść wzorowana na "Emmie" autorstwa Jane Austen. Niestety, nie miałam okazji jeszcze czytać pierwowzoru, ale planuję nadrobić te zaległości w niedalekiej przyszłości.


"Śmiałe marzenia" opowiadają historię Emmy Woodhouse, bogatej dziewczyny, która chciałaby pomóc każdemu kto tego potrzebuje. Również Harriet, dziewczyna, której ojciec jest hazardzistą i przegrywa swój własny dom, znajduje zainteresowanie ze strony głównej bohaterki. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, przyjaciel Emmy z dzieciństwa, potrzebuje kogoś do pomocy przy obsłudze gości, w ośrodku swoich rodziców, który musi prowadzić pod ich nieobecność. Pomysłowa nastolatka od razu widzi w tej sytuacji szansę by pomóc zarówno George'owi, jak i Harriet, której załatwia pracę w ośrodku. Ponadto, sławny i przystojny Freddie postanawia urządzić swoje przyjęcie urodzinowe w jakimś wyjątkowym miejscu. Oczywiście Emma chce użyczyć również jemu swojej pomocy i godzi się na zorganizowanie imprezy urodzinowej, mając w tym swój własny cel.

Ogólnie powieść nie jest zła. Jak już wcześniej wspomniałam, nie czytałam pierwowzoru, więc nie mogę póki co porównać obu utworów i zobaczyć jakie zmiany wprowadziła pani Rushton we współczesnej Emmie. Wracając do oceny całej powieści, to mogę chyba stwierdzić, że była to dość interesująca powieść, aczkolwiek nie zachwycająca, przynajmniej takie jest moje odczucie. Fabuła nie była zła, coś tam się działo i raczej nie można było narzekać na nudę. Niestety postaci niezbyt mi odpowiadały, a przynajmniej nie Emma. Była typem rozpieszczonej dziewczyny, która wtyka nos w nie swoje sprawy, na siłę "pomagając" przyjaciołom, których w rezultacie nierzadko raniła. Trochę raziła mnie ta postać i być może to przez nią nie czułam pełnej satysfakcji z czytania. Mogę jednak stwierdzić, że bardzo polubiłam Freddiego, Harriet oraz George'a. Freddie po prostu miał to coś, co pozwala nam na pokochanie danej postaci. Harriet była uroczo miła i romantyczna. Natomiast George był po prostu idealnym chłopakiem - martwiącym się o rodziców, rodzinny biznes, w dodatku był na tyle odpowiedzialny, że sam się wszystkim zajmował pod nieobecność matki i ojca. No i oczywiście jego życzliwe usposobienie! To jak dbał o Harriet i innych pracowników było doprawdy wspaniałe i chyba dość niespotykane wśród bogatych ludzi.

Ocena: 3,5/5

wtorek, 19 lutego 2013

Bogini Oceanu - P. C. Cast

Pragnę magii w swoim życiu.

Powyższe słowa pochodzą z ostatnio czytanej przeze mnie powieści, a mianowicie "Bogini Oceanu" autorstwa znanej mi już wcześniej Phyllis Christine Cast. Już wcześniej miałam okazję czytać serię "Dom Nocy" tejże autorki, która bardzo przypadła mi do gustu. Również ta pozycja nie rozczarowała mnie, a wręcz przeciwnie - zachwyciła!

Tytuł: Bogini Oceanu
Autor: Phyllis Christine Cast
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 407

Christine Canady, czy też CC jak mówi na nią większość znajomych, pracuje w Siłach Powietrznych, jest samotna i w momencie kiedy ją poznajemy, kończy 25 lat. Wypowiada wtedy magiczne zaklęcie, którego początkowo nie traktuje poważnie, jednak w momencie, gdy ląduje na środku oceanu i zamienia się z syreną ciałem, zaczyna wierzyć nawet w magię. Przejmuje ciało Undine, pięknej syreniej księżniczki, córki Boga Mórz oraz Bogini Ziemi, a na dodatek jest pożądana przez swojego przyrodniego brata, który chce ją mieć za wszelką cenę. CC musząc od niego uciekać, trafia do swojej matki, a właściwie do matki syreny Undine, którą jest obecnie. Gaja, czyli Bogini Ziemi, doskonale wie, że w ciele jej córki znajduje się Christine, ale nie ma jej tego za złe i postanawia jej pomóc. Dokonuje czaru, który pozwala syrenie na zmianę w człowieka, pod jednym warunkiem - co trzy dni musi wracać do morza i zamieniać się na powrót w morską istotę. Po tym jak Christine zmienia się w człowieka po raz pierwszy i jest jeszcze w oceanie, ratuje ją z niego przystojny tryton o imieniu Dylan. Jednak natychmiast po wyjściu na ląd, dziewczyna zostaje odnaleziona przez rycerza Andrasa, który zdaje się być nią oczarowany i zabiera ją do pobliskiego klasztoru by tam się nią zaopiekować. Mimo przystojnego rycerza u boku, Christine stale czuje tęsknotę za morzem oraz za nieznajomym trytonem, który zdaje się silnie na nią oddziaływać...

Jak już wcześniej wspomniałam, historia ta niezmiernie mnie zachwyciła. Mimo, że na początku myślałam, iż będę miała do czynienia z dość przebarwioną historią o syrenach, która będzie sztuczna i nierealistyczna, to teraz wiem, że grubo się myliłam. Ponadto, nie jest to typowa historia dla nastolatek, z tego względu, że jest tam sporo erotyki, dlatego dziewczęta poniżej szesnastego roku życia, raczej nie powinny brać się za tą historię :) Szczerze przyznam, że czytając opinie o tej książce w Internecie, spotkałam kilka negatywnych recenzji, których autorzy twierdzili, że powieść nie zachwyca, jest nudną opowiastką o miłości oraz ma mdłych bohaterów. Absolutnie nie zgadzam się ani z pierwszym stwierdzeniem, bo powieść kategorycznie budzi mój zachwyt, a także drugie stwierdzenie jest dla mnie nieprawdziwe, bo nie jest to pod żadnym pozorem NUDNA opowiastka o miłości, bardziej trafnym określeniem byłoby tutaj ciekawa, interesująca, unikalna. Niestety, z ostatnim stwierdzeniem trochę muszę się zgodzić, chociaż ja nie nazwałabym bohaterów "Bogini Oceanu" mdłymi, ale raczej pospolitymi, niczym nie wyróżniającymi się, pomimo tego, że są istotami fantastycznymi. Ich charakter nie jest ani skomplikowany, ani specjalnie tajemniczy i nietypowy, ot, zwykłe postaci, ale za to jaki świat je otacza? I jaka historia? I właśnie tylko za tych bohaterów jestem zmuszona nieco obniżyć końcową ocenę. Oczywiście nie znaczy to, że nie zakochałam się w tych postaciach, bo zarówno Christine, jak i uroczy Dylan oraz niesamowita Gaja skradli me serce :)

Ocena: 4,5/5

niedziela, 10 lutego 2013

Blagierka - Izabela Sowa

Dobry kit to połowa sukcesu.

 W pewnym sensie to zdanie jest prawdą. I zabawne jest to, że jak dla mnie, zdanie to, może się również odnosić do powieści, z której ów cytat pochodzi. No dobra, przesadzam. Książka nie jest taka zła, a tak właściwie to chyba nie jest jakoś specjalnie kiepska, ale jednak to nie jest lektura dla mnie.

Tytuł: Blagierka
Autor: Izabela Sowa
Wydawnictwo: Akapit-Press
Ilość stron: 296


Amelia, czy też powszechniej znana jako Paris, jest nastolatką uczęszczającą do prestiżowej szkoły w Ścisłym Centrum. Jest prymuską, cieszy się nienaganną opinią, a w dodatku jest bardzo popularna i lubiana. Na pozór, zwykła, miła nastolatka. No właśnie, to tylko pozory. Otóż dziewczyna ta od pewnego czasu mieszka sama, rodzice wyjechali do Londynu by stać ich było na wszelkie udogodnienia dla dzieci. Mimo tego, że Amelia nie przyzna się, że tęskni za rodziną, to i tak łatwo możemy to wywnioskować z jej zachowania. Poza tym, dziewczyna ma świetnego chłopaka, Bonda, kończącego właśnie studia prawnicze. Jednak pewnego dnia, nie wiedzieć jakim sposobem, Amelia wplątuje się w tworzenie bloga o ekologii, w dodatku jej partnerem ma być jakiś chłopak z Zarzecza. Mimo tego, nastolatka świetnie sobie ze wszystkim radzi, pełna zapału tworzy coś nowego, co ma otworzyć oczy ludzi na problemy otaczające ich każdego dnia.


I teraz mam dylemat, ponieważ nie wiem co napisać. Naprawdę nie mam pojęcia czy polecić tą powieść czy też nie. Nie chcę obrażać autorki, której inne powieści są z pewnością świetne, ale nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycona tą historią, czy też choć odrobinę oczarowana. Owszem, styl pisarki jest dobry, nawet bardzo dobry. Co do tego nie mam żadnych zarzutów, ale jeśli chodzi o fabułę i postaci to jest już nieco gorzej. No dobrze, może nawet nie chodzi o fabułę. Nie była taka straszna, chociaż trzeba przyznać, że niczym się nie wyróżniająca - opowieść o bogatej dziewczynie, która ma wszystko i nic, ale nie zamierza się z tego powodu załamywać. Powinna mnie taka kreacja bohaterki zachwycić, bo uwielbiam postacie silne, które nie pokazują na zewnątrz swoich słabości, jednak kreacja Amelii po prostu do mnie nie przemawia. Być może to jej postawa tak mnie odtrąca, jej chęć dostosowania się do społeczeństwa na siłę, udawanie kogoś kim się nie jest. Nie spodobała mi się ta bohaterka, zresztą jak wiele innych w tej historii. Wszyscy byli mdli. Nikt niczym się dla mnie nie wyróżniał.
Jeśli teraz znajoma/znajomy zapytałby mnie czy sięgnąć po tę książkę, to niestety, odpowiedziałabym chyba: "Blagierka nie jest zła, ale wydaje mi się, że lepiej sięgnąć po coś innego".

Ocena: 2,5/5

środa, 6 lutego 2013

Mroczne Serce. Przeznaczeni - Lee Monroe

Nasze serca należą do siebie. I mogę decydować, kogo kocham. I czego chcę. Nic, ani presja rodziny, ani nikogo innego nie ma dla mnie znaczenia.


Powyższy cytat pochodzi z "Mrocznego Serca. Przeznaczeni" autorstwa Lee Monroe. Jest to pierwsza powieść tej autorki pisana pod jej własnym nazwiskiem. Wcześniej pisywała jako ghost-writer i dokonywała korekt w powieściach innych pisarzy. Na szczęście postanowiła spróbować swoich sił w pisarstwie, dzięki czemu do naszych rąk może trafić taka perełka jaką jest historia Jane Jonas.


Tytuł: Mroczne Serce. Przeznaczeni
Autor: Lee Monroe
Wydawnictwo: MAK Verlag
Ilość stron: 363

Jane Jonas jest szesnastoletnią dziewczyną uczącą się w domu. Została do tego zmuszona przez Sarę, dziewczynę uprzykrzającą jej życie szkolne do tego stopnia, iż ta zdecydowała się porzucić naukę w szkole. Przebywając w domu, nie zwraca uwagi na stroje, kontakty z rówieśnikami. Jest sobą i nie zamierza tego zmieniać. Na krótko przed ukończeniem przez nią szesnastu lat, miewa tajemnicze sny, w których spotyka nieznajomego chłopca, Lukę. Niedługo po tym, pojawia się on w jej świecie, jako realna postać. Dwójka nieznanych sobie wcześniej ludzi, zaprzyjaźnia się. Okazuje się, że Luka pochodzi z innego świata, w którym aż roi się od wilkołaków, wampirów, aniołów czy wiedźm. W międzyczasie, w miasteczku, z którego pochodzi Jane, pojawia się tajemniczy, przerażająco przystojny Evan, zdający się interesować nastolatką, czego ta oczywiście nie rozumie przez wzgląd na swój wygląd i zachowanie. Wkrótce zostają parą, jednak coś ciągle jest nie tak, a na dodatek Luka również jest zakochany w swojej śmiertelnej przyjaciółce...

Cóż mogę powiedzieć? Powieść niezmiernie przypadła mi do gustu, czyta się ją bardzo szybko, powiedziałabym nawet, że za szybko :) Poza tym jest to dość oryginalna historia, przynajmniej ja nie miałam wcześniej okazji czytać czegoś takiego. Oczywiście, pełno jest książek opowiadających o nieśmiertelnych istotach, ale większość z nich jest praktycznie taka sama. Tutaj spodobała mi się koncepcja dwóch światów, powiązania przeszłości z teraźniejszością, a także wątek Evana, który wcale nie jest taki łatwy do rozszyfrowania. Dodatkowo, odnosząc się do postaci wykreowanych przez panią Monroe, mogę powiedzieć tylko, że są to bardzo ciekawe charaktery. Jane, Luka, to postacie dość nieskomplikowane, łatwo je przejrzeć, aczkolwiek nie znaczy to, że nie podobały mi się te kreacje bohaterów! Jednak bardziej chciałabym zwrócić uwagę na Evana, który moim zdaniem jest tutaj najciekawszą postacią, jeśli bliżej się mu przyjrzeć :) Jego szaleństwo i chęć zemsty są wręcz niesamowite :)
Powieść polecam każdemu kto chciałby zanurzyć się w świat pełen magii, niesamowitych istot oraz co również jest bardzo istotne, w świat, w którym miłość zawsze zwycięży :)

Ocena: 5/5

niedziela, 3 lutego 2013

Już nigdy się nie zakocham! - Cora Gofferje

Tytuł: Już nigdy się nie zakocham!
Autor: Cora Gofferje
Wydawnictwo: Adamus
Ilość stron: 224

I kolejna powieść młodzieżowa :)
Dzisiaj chciałabym przedstawić moje zdanie na temat powieści pani Cory Gofferje o tytule "Już nigdy się nie zakocham!".

Carlotta jest nastolatką pochodzącą z Niemiec, całkiem zwyczajną, nie przejawiającą żadnych nadzwyczajnych umiejętności. Również niczym nie różnią się jej problemy od problemów przeciętnej nastolatki - rzuca ją chłopak, przeżywa kryzys, myśli, że już nigdy nie będzie mogła normalnie żyć, czyli typowe dziewczyńskie zachowania charakterystyczne dla tej grupy wiekowej :)
Przez Bena, bo tak jej były chłopak się nazywa, postanawia wyjechać, a właściwszym słowem byłoby "uciec" do Ameryki, gdzie ma przebywać w ramach rocznej wymiany. I właściwie o tym opowiada ta krótka powieść - o tym jak Carlotta stara się przystosować do nowego życia, jak stara sobie poradzić z bólem po zdradzie, a na dalszych stronach możemy również znaleźć inne miłosne przeżycia nastolatki, która będzie musiała wybierać pomiędzy Benem Schroderem poznanym w samolocie, Alessandrem, nieziemsko przystojnym Brazylijczykiem a Benem, który ją zostawił i jednocześnie złamał serce.

Wydawać by się mogło, że jest to kolejna nic nie warta opowiastka dla dorastających dziewczyn. I w pewnym sensie tak jest, bo historia nie porusza głębokich tematów, problemów, ale jednak ma w sobie coś co nie pozwala nam się od niej oderwać. Poza tym opisuje nie tylko perypetie miłosne Carlotty, ale również jej wewnętrzne dorastanie do tego by móc zrozumieć pewnie sprawy, co bardzo mi się podobało, ponieważ na początku historii widzimy trochę głupiutką nastolatkę, zajmującą się tylko i wyłącznie jej złamanym serduszkiem, natomiast na końcu odnajdujemy doroślejszą wersję tej samej osoby, która jest w stanie pracować za darmo, byle tylko jej chory przyjaciel wrócił do zdrowia i nie stracił pracy, która jest jedyną rzeczą, która pozwala mu na mieszkanie w Ameryce.
Według mnie książka jest ciekawa, lekko się ją czyta. Wyżyny literackie oczywiście to nie są, bo wcale nie miały nimi być. Powieść powstała dla nastolatek, by mogły się przy niej zrelaksować, spędzić miło czas i oderwać od codziennych problemów :)

Ocena : 4/5

środa, 30 stycznia 2013

Dar - Gaja Kołodziej

Tytuł: Dar
Autor: Gaja Kołodziej
Wydawnictwo: Lucky
Ilość stron: 272

Ostatnimi czasy w moje ręce wpadła pewna książka, która zapowiadała się (przynajmniej dla mnie!) jako kolejna nieambitna opowiastka o zwykłej-niezwykłej nastolatce, pogrążonej w kompleksach, a mimo tego odnajdującej swojego księcia z bajki. Banalna zapowiedź niby-banalnej historii. I jeśli mam być szczera to po części moje przeczucia się sprawdziły, aczkolwiek nie do końca. Ale zacznijmy od początku.

"Dar" jest opowieścią o Korze Smolińskiej, która posiada niezwykłą umiejętność czytania w ludzkich myślach. Dziewczyna ma 18 lat i po śmierci matki, przeprowadza się do wujostwa mieszkającego w Warszawie wraz z dwoma córkami - Marysią, dziewczynką uczęszczającą do podstawówki oraz Gośką, rówieśniczką Kory. Małgorzata, czy też Krwawa Małgorzata, jak zwykła ją nazywać jej kuzynka, nie ma z nią najlepszych relacji. Prawdę mówiąc, obie się nienawidzą. Chodzą razem do liceum, czyli do tzw. Dawidowej, gdzie Gośka jest królową, natomiast Kora szarą myszką, pomiataną i upokarzaną przez kuzynkę. Mimo tego, dziewczynie udaje się to znosić, między innymi dzięki dwójce jej cudownych przyjaciół - Teo i Asi, którzy nigdy jej nie zawodzą. Wszystko się zmienia, gdy w szkole pojawia się nowy uczeń, nieziemsko przystojny, inteligentny Eryk Nil. Chłopak dzięki swojemu wyglądowi oraz majątkowi rodziców, od razu zostaje przyjęty do szkolnej elity, co nie sprawia mu zbyt wielkiej satysfakcji. Woli się raczej koncentrować na Korze, którą bardzo irytuje jego obecność i stara się go na wszelkie możliwe sposoby od siebie odepchnąć. Dziewczyna niestety nie wie, że chłopak, tak jak ona, również skrywa pewien sekret..

Jeśli chodzi o to co wcześniej napisałam, to trochę jednak miałam racji, bo historia faktycznie jest lekko banalna, przewidywalna, aczkolwiek sekret Eryka mnie mile zaskoczył! Sądziłam, że będzie to coś innego, a tu proszę :) Ale wracając do ogólnego zarysu całej powieści, to czyta się ją zadziwiająco szybko, mimo że losy głównych bohaterów nie są zbyt pomysłowe, ot, kolejna historyjka dla nastolatek spragnionych romantycznej miłości. I jeśli mam być szczera, to po pierwszych stu stronach czytania, byłam przekonana, że ta recenzja będzie negatywna. Bardzo negatywna. Jednak zagłębiając się coraz głębiej w tą historię, znalazłam w niej plusy! Mimo, że jak już wcześniej wspominałam, historia nie jest wyszukana, to i tak czyta się ją z przyjemnością, mimo że przydługie opisy umęczonej życiem osiemnastolatki momentami mnie męczyły. Bardzo podobała mi się również postać wykreowana przez panią Gaję, a mianowicie postać Eryka. Bo jakże można go nie kochać? Jest tajemniczy, intrygujący, inteligentny, przystojny, ma poczucie humoru i najważniejsze, nie zwraca uwagi na opinię innych i potrafi dostrzec wewnętrzne dobro człowieka. Ideał :)

Jeśli miałabym kategorycznie stwierdzić czy polecam tę pozycję czy też nie, to powiedziałabym to w ten sposób: jeśli ktoś szuka ambitnej lektury, to chyba sam będzie potrafił stwierdzić, że ta książka nie jest dla niego odpowiednia. Jednak jeśli ten ktoś chciałby się zanurzyć w dość ciekawą historię, odrywającą nas od szarej rzeczywistości, to zdecydowanie bym poleciła! :)

Ocena: 4/5

niedziela, 27 stycznia 2013

Sklep przy Blossom Street - Debbie Macomber

Tytuł: Sklep przy Blossom Street
Autor: Debbie Macomber
Wydawnictwo: Harlequin
Ilość stron: 384


Jako, że za oknem dosyć nieprzyjazna pogoda dla długich spacerów - aczkolwiek uwielbiam deszcz i śnieg, za ich klimat - to mam więcej czasu na pogrążanie się w ciekawych lekturach. Tym razem wybrałam powieść Debbie Macomber "Sklep przy Blossom Street". Jest to ciepła opowieść o czterech kobietach, które połączyła przyjaźń, a wszystko zaczęło się od Lydii Hoffman. Po latach walki z rakiem, postanawia spełnić swoje marzenie - otwiera własny sklep z włóczkami i rozpoczyna kurs robienia na drutach. Na owy kurs zapisują się trzy całkowicie różne kobiety - Alix, niesprawiedliwie oskarżona o posiadanie narkotyków, Carol, nie mogąca urodzić upragnionego dziecka oraz Jacqueline, której małżeśntwo rozpada się od wielu lat. Te trzy na pozór nie mające nic wspólnego ze sobą kobiety, zaprzyjaźniają się. Zaczyna ich łączyć pasja do robienia na drutach, ale również ich problemy.

Powieść jak dla mnie była naprawdę interesująca, mimo że opisywała codzienne problemy czterech kobiet to i tak potrafiła mnie zaciekawić na tyle, że nie mogłam się od niej oderwać. Historia z założenia miała być zwyczajną, pospolitą powieścią obyczajową. I taka była, z tym, że jak dla mnie świetnie napisana a na dodatek fabule raczej też nie można nic zarzucić, no chyba, że ktoś nie lubi ciepłych, dobrze kończących się powieści. Wtedy, ktoś taki, może mieć problem z przebrnięciem przez tą lekturę :) Ta pozycja z pewnością znajdzie zainteresowanie ze strony osób, które chciałyby oderwać się od szarej rzeczywistości i przez chwilę pomarzyć.

Ocena: 4/5

sobota, 26 stycznia 2013

Mroczne Materie: Bursztynowa luneta - Philip Pullman

Tytuł: Mroczne Materie: Bursztynowa Luneta
Autor: Philip Pullman
Wydawnictwo: Albatros wydawnictwo
Ilość stron: 528

I oto ostatnia z recenzji dotyczących serii "Mroczne Materie".
Po przeczytaniu "Magicznego noża" nie mogłam się powstrzymać przed natychmiastowym sięgnięciem po trzeci tom cyklu. "Bursztynową lunetę" pochłonęłam w kilka godzin. Praktycznie zajęło mi to prawie cały dzień. Kiedy tylko w piątek wróciłam do domu około godziny 14, od razu zabrałam się za lekturę, która trwała do dość późnych godzin wieczornych :) Jednak nie żałowałam czasu spędzonego przy tej powieści, wręcz przeciwnie!

W trzecim tomie Will ma przy sobie dwóch pomocników - anioły, które nakłania do wspólnej podróży w celu uratowania Lyry z rąk jej matki. Oczywistym jest, że udaje mu się to, bo jakże by mogła trwać ta historia bez udziału głównej bohaterki? :) Dwójka przyjaciół, wraz ze szpiegami Lorda Asriela na karku, udaje się do krainy umarłych, by pomóc staremu znajomemu Lyry, Rogerowi. W podziemiu czyhać będzie na nich wiele niebezpieczeństw, ale nie tylko to miejsce przyniesie wiele przygód dwójce dzieci. Również po wydostaniu się do "normalnego" świata, nadal mają wiele do zrobienia, a ojciec Lyry zapragnie odzyskać swoją córkę. W trzecim tomie pojawia się również doktor Malone, kobieta ze świata podobnego naszemu, którą poznaliśmy w drugiej części cyklu. Wkrótce nadciąga ostateczna walka z Autorytetem - aniołem, który ogłosił siebie Bogiem. Jednak nie to będzie najtrudniejsze dla dwójki przyjaciół, którzy wkrótce odkryją, że być może łączy ich coś więcej...

Nie wiem czy muszę jeszcze pisać moją opinię bezpośrednio, bo to, że przeczytałam książkę w jeden dzień, bez zbędnego ociągania się, świadczy chyba samo za siebie :) Ale dla jasności, to tak, bardzo mi się podobał ten tom. I nawet trudno mi teraz określić, która część była według mnie najlepsza. Już w recenzji drugiego tomu pisałam, że pierwsza część była dobra, ale jednak nie mogła się równać z drugą. To samo tyczy się "Bursztynowej lunety". "Zorza północna" w mojej ocenie wypada chyba najgorzej, aczkolwiek wcale nie oznacza to, że mi się nie podobała! Po prostu druga i trzecia część były ciekawsze, bardziej interesujące i bardziej dynamiczne. Wracając jednak do właściwego dzisiaj tomu serii, to stwierdzam, że wszystko mi się chyba podobało, naprawdę! Ciekawe opisy świata, w którym żyje rasa inteligentnych stworzeń Mulefa oraz dość interesująca wizja zaświatów również bardzo przypadła mi do gustu :) Muszę też wspomnieć o tym, co najbardziej mi się podobało. Mianowicie, była to scena między Willem a Lyrą. Nie chcę zdradzać dość kluczowych wątków powieści dla osób, które jeszcze nie miały okazji sięgnąć po tę powieść, ale gdy już to zrobią nie chciałyby być pozbawione efektu zaskoczenia :) Dlatego powiem jedynie, że bardzo mnie wzruszyła "ta scena" na końcu powieści :)

Ocena: 5/5